Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Julian Krzewiński
Znany jako: Julian Piotr Maszyński
14
5,2/10
Urodzony: 03.10.1882Zmarły: 04.03.1943
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,2/10średnia ocena książek autora
12 przeczytało książki autora
44 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Girlaski Julian Krzewiński
6,7
„Góry widziane z daleka wszystkie wyglądają tak samo, ale w miarę wspinaczki zaczynasz dostrzegać różnice. Na samym początku łagodnie się wznoszą... A w nieoczekiwanych miejscach można znaleźć interesujące zagłębienia (…). Jest tam wszystkiego po trochu. Miejsca rozjaśnione słońcem. Miejsca skryte w cieniu. Miejsca suche niczym pustynia i wilgotne niczym las tropikalny. A całość wygląda jak żywa, oddychająca istota...”*
*Kuniko Mukoda „Kobieta zza ściany”, wyd. KIRIN
Podobnie jest z dziewczynami w rewii, które widziane z dala, skupione wszystkie na scenie, wyglądają tak samo. Tworzą kobiecy masyw o wielu imieniach i historiach. To masa nóg, rąk, piersi i głów. Ale zatrzymaj się widzu na jednej z nich. Wyłap jedną z girlasek – jak ma na imię? Po kim ma tak szczupłe nogi? Po kim te delikatne kolanka? - po mamie, czy babci? Czy ma męża? Cy lubi pomidorówkę z ryżem, a może woli barszczyk czerwony z jajkiem i skwarkami? Kim jest taka dziewczyna?
Kobieta – ona – jedna – jedyna.
Jest tu Irka, Wanda, Adela, a potem dołącza do nich Sonia. Wspaniała, ambitna, entuzjastyczna dziewczyna, pełna pragnień i marzeń. Pełna chęci życia – lepszego niż to, jakie miała i jakie przypadło jej w udziale w tej niesprawiedliwej grze. Rodzice sprzedali ją kobiecie, w której rękach dziecko nigdy nie powinno się znaleźć. Przeżyła tu piekło, poznała gorycz samotności, poniżenia i dna, na jakie spadła. Aż pojawiła się nikły promień światła, który wniósł w serce dziewczyny nadzieję. Sonia trafia pod dach Ryszarda Rzymskiego i wszystko byłoby dobre, lepsze i wreszcie normalne, gdyby nie fakt, że Sonia nie zna życia i popełnia gafę. Ucieka pełna wstydu. A potem? Potem życie samo rozwija jej dywan pod nogami i wiedzie nieznanymi ścieżkami i wielu kierunkach. Na jednej pojawia się bratanek Rzymskiego, na innej kolejna rewia, potem na chodniku stoi głód i samotność. Będzie i cyrk i marzenie o własnym domu, o swoim miejscu na ziemi. I będzie kres tej drogi, a tym samym koniec trudów.
Julian Krzewiński napisał niebywale wciągającą powieść, pełną emocji i napięcia. To wręcz majestatyczny obraz nakreślony duszą, na którym słowa nie dotykając płótna, igrają sobie z nim, muskają je delikatnie, by ciągle zmieniać miejsca. Jak motyle. Tu melodię dla nich komponuje autor. To jest tu kompozytorem i dyrygentem.
„Girlaski” przenoszą w świat rewii, niekończących się treningów, przyjaźni i ploteczek. Tu czujesz zmęczenie nóg, otula cię smog papierosów wypalanych podczas przerw w występach, oblewa cię pot po występach dla publiczności.
Wnikasz w fabułę całym sobą. Pasjonujesz się innym, nieznanym ci światem. Kibicujesz każdemu z bohaterów i do końca, naiwnie wierzysz w dobro i szczęśliwy los. Pasjonuje cię Sonia i ludzie, na jakich trafia. Ciekawi cię Wanda, młoda mama. Tymi postaciami żyjesz, ocierasz mokre od łez policzki, łapiesz się na tym, że podajesz Sonii kromkę chleba posmarowaną świeżym masłem. „Girlaski” są napisane tak pięknie, tak ujmująco i prawdziwie, że wszystko to, o czym czytasz, osiada na twojej skórze. Wnika w ciebie i … czujesz jakbyś tańczył pośród girlasek na premierze nowej sztuki.
Niebywały klimat.
#agaKUSIczyta
...121, 122, 123... Julian Krzewiński
3,0
Prehistoryczna błahostka bez pomysłu i bez większego wdzięku, próbująca - dość nieudanie zresztą - grać na patriotyczną nutę, napisana ewidentnie w roku 1920, gdy bolszewicka nawała albo wciąż obmywała brzegi Warszawy, albo już była spychana na wschód. Bohaterem nowelki jest Walerek Gardziel, syn drobnego żydowskiego kupca, ku utrapieniu ojca zakochany w próżnej baletnicy, Kloci. Cała "fabuła" to najpierw wybronienie Walerka przed wojskiem, na co jego ojciec traci fortunę, a potem jego zgłoszenie się na ochotnika - szczerze powiedziawszy chyba ze wstydu przed kolegami, bo innych motywacji raczej próżno tu szukać. Ostatnie dwadzieścia stron to sielanka na froncie, zakończona zupełnie bezsensownym heroicznym czynem Walerka. Do kompletu dochodzi autorskie utyskiwanie na przesadnie drobiazgowe pilnowanie przez policję godzin pracy zakładów - jak ktoś ma otwarty zakład czy sklep dłużej niż 8 godzin pod rząd, dostaje mandat. Nawet ten, kto szyje mundury dla armii. Innymi słowy - lektura zadowoli chyba tylko tych, którzy zawzięcie ryją w temacie wojny 1920 roku. Dla pozostałych - wykopalisko niegodne tknięcia kijem.
PS. Tytuł wziął się z liczenia sekund podczas ćwiczebnego rzutu granatem.